(czyli: czy to dobrze dbać o swój
wygląd? - i nie tylko)
Był człowiek, który pracował jako
szewc. Wykonywał swoje obuwie z wielką starannością oraz z
najlepszych materiałów, toteż było ono niezwykle cenne. Tym
bardziej więc wspaniałomyślnym było, że pewnego dnia obdarował
każdego ze swych trzech przyjaciół parą lśniących butów
uszytych z doskonale wyprawionej skóry. Przyjaciele byli niezwykle
uradowani z takiego prezentu, gdyż, szczerze mówiąc, dotąd często
musieli chodzić boso. Wyrazili więc swoją wdzięczność wobec
szewca i wrócili do swoich domów, a następnego dnia każdy z nich
założył nowe obuwie.
Pierwszy z przyjaciół był zachwycony
podarkiem, jednak obawiał się, czy buty nie są zbyt lśniące i
krzykliwe. „Nie wiem”, zastanawiał się, „czy przystoi mi je
nosić. Pasowałyby raczej komuś bogatszemu i godniejszemu ode mnie.
A jeśli ktoś pomyśli, że faktycznie jestem dość bogaty, by
pozwolić sobie na takie obuwie? Mogą mnie napaść i okraść, kto
wie, może nawet włamią mi się do domu. Nie, nie jest dobrze, żeby
te buty były zbyt widoczne”. I tak człowiek ów zakładał zawsze
długie, obszerne spodnie, by wystarczająco zakryć piękne
trzewiki. Dbał także o to, by reszta jego stroju jednoznacznie
wskazywała na jego ubóstwo albo nawet sugerowała, że jest
biedniejszy niż w rzeczywistości.
Tymczasem znajomi tego człowieka,
patrząc na niego, mówili: „Biedaczyna! Widać, że ledwie wiąże
koniec z końcem. Dobrze, że choć jego przyjaciel, szewc, ulitował
się nad nim i dał mu coś do założenia na te zmarznięte stopy.
Nie mogą to być co prawda zbyt piękne buty, skoro ten tak się ich
wstydzi i zakrywa je spodniami. Niewykluczone, że szewc po prostu
zdjął z półki towar, którego długo nie mógł sprzedać, i z
ulgą się go pozbył, a teraz biedny człowiek chodzi w byle czym,
obcierając sobie nogi. Kiepski przyjaciel z tego szewca, skąpiec;
wolimy nie znać ludzi tego pokroju”.
Drugi z przyjaciół był całkiem
zadowolony z tego, co dostał. Stwierdził jednak, że nowym butom
wciąż trochę brakuje blasku; dlatego, zanim jeszcze założył je
pierwszy raz, wyjął z nich sznurowadła i wplótł inne, całe
zrobione ze srebrnych nitek. „Teraz”, uznał, „wyglądają, jak
należy. I pasują do reszty mojej garderoby, w której lśnię tak
pięknie. Tego mi brakowało, aby być skończonym; odtąd nikt nie
będzie mógł się oprzeć mojemu urokowi, a już na pewno żadna z
kobiet. Buty na szczęście wyglądają na porządne – wygląda na
to, że nie będę musiał chodzić do szewca przez dłuższy czas”.
I tak człowiek ów wyglądał dosłownie jak choinka, obwieszony
różnymi świecidełkami. Również buty wzbogacał o coraz to nowe
upiększenia: zelówkę obmalował na srebrno, noski ozdobił
brylantowymi dżetami, a na piętach rozsmarował brokat. Dodatkowo
zakładał wysokie, koronkowe skarpetki. Niestety, zapomniał o tym,
że skórę trzeba czasem pastować. Przez to, jak również z powodu
dziur zrobionych dżetami, buty zaczęły pękać i się rozpadać.
Tymczasem znajomi tego człowieka,
patrząc na niego, mówili: „Olaboga! Tego to widać i słychać z
daleka, tak wszystko migocze i szeleści. A te buty! Słyszeliśmy,
że szewc, który mu je dał, jest niezły w swym fachu, teraz jednak
zaczynamy w to wątpić. Toż to kompletne bezguście – tyle
ozdóbek w jednym miejscu! A do tego jakość żadna, już się
wszystko sypie. Gdybyśmy szukali butów dla siebie, do tego szewca
poszlibyśmy tylko w ostateczności. Swoją drogą, dziwny z niego
przyjaciel, skoro nie wstydzi się obdarzać bliskich sobie ludzi
takim badziewiem. Będziemy się trzymać z daleka od niego i jego
znajomych, bo, doprawdy, aż oczy bolą!”.
Trzeci z przyjaciół aż zaniemówił,
kiedy szewc wręczył mu drogocenny podarek; z całej trójki był
bowiem najuboższy. Przez całą powrotną drogę do domu nie mógł
uwierzyć w swoje szczęście. Do późnej nocy podziwiał, z jaką
precyzją szewc wykończył każdy detal, a w końcu dokładnie
wypastował buty, wypolerował je, schował w bezpieczne miejsce i
poszedł spać. Następnego ranka otworzył swoją szafę; ze
smutkiem skonstatował, że nie ma żadnych ubrań, które
dorównywałyby elegancją nowemu obuwiu. „Trudno”, westchnął,
„zrobię, co mogę”. Wyjął najprostszą koszulę i bardzo
dokładnie ją wyprasował. Podobnie uczynił z parą jasnych,
lnianych spodni, po czym założył na siebie ten ubogi strój oraz
buty i stanął przed lustrem. Nie mógł uwierzyć własnym oczom.
To, co wcześniej było niemal chłopskim strojem biedaka, w
połączeniu z eleganckimi bucikami tworzyło wysmakowaną, budzącą
podziw całość. Omiótł lustro ostatnim spojrzeniem, pomyślał z
wdzięcznością o szewcu i pewnym krokiem wyszedł z domu.
Tymczasem znajomi tego człowieka,
patrząc na niego, mówili: „Nie do wiary! Czy to naprawdę ten sam
nieborak, z którym żegnaliśmy się wczoraj? Ależ tak: koszula ta
sama, spodnie też, pewnie zresztą innych nie ma... Ale te buty!
Wygląda, jakby go wyjęli z eleganckiej kawiarni w centrum miasta.
Nawet porusza się w nich inaczej, aż miło popatrzeć. Skąd to on
je ma? Ponoć przyjaźni się z tym starym szewcem; widać staruszek
zna się jeszcze na robocie! I poczciwy musi być z niego człowiek,
skoro biednego przyjaciela poratował tak wspaniałym, cennym
prezentem. Chyba odwiedzimy tego szewca – nie potrzebujemy co
prawda nowych butów, ale te stare kompletnie się rozlatują...
Próbowaliśmy je naprawiać na wszelkie sposoby, ale nic na dłuższą
metę nie podziałało. Może ten szewc coś poradzi. I na pewno miło
będzie go poznać”.
Znajomi tego człowieka odwiedzili
szewca, a ten faktycznie naprawił ich buty, tak że więcej nie
sprawiały problemów i do tego świetnie wyglądały. Kiedy
zobaczyli to znajomi ich znajomych, również zapragnęli odnowić
swoje obuwie u tego właśnie szewca. Miał on przez to pełne ręce
roboty, ale że był całym sercem oddany i swojej pracy, i swoim
nowym klientom, nawet przez myśl mu nie przeszło, by narzekać. A
biedak, który jako pierwszy został przez niego obdarowany, nadal
codziennie pastował swoje piękne buty, a po południu odwiedzał
warsztat przyjaciela i z radością patrzył, jak kolejka do Jego
drzwi robi się coraz dłuższa i dłuższa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz