piątek, 16 sierpnia 2013

Przypowieść o szewcu



(czyli: czy to dobrze dbać o swój wygląd? - i nie tylko)

Był człowiek, który pracował jako szewc. Wykonywał swoje obuwie z wielką starannością oraz z najlepszych materiałów, toteż było ono niezwykle cenne. Tym bardziej więc wspaniałomyślnym było, że pewnego dnia obdarował każdego ze swych trzech przyjaciół parą lśniących butów uszytych z doskonale wyprawionej skóry. Przyjaciele byli niezwykle uradowani z takiego prezentu, gdyż, szczerze mówiąc, dotąd często musieli chodzić boso. Wyrazili więc swoją wdzięczność wobec szewca i wrócili do swoich domów, a następnego dnia każdy z nich założył nowe obuwie.

Pierwszy z przyjaciół był zachwycony podarkiem, jednak obawiał się, czy buty nie są zbyt lśniące i krzykliwe. „Nie wiem”, zastanawiał się, „czy przystoi mi je nosić. Pasowałyby raczej komuś bogatszemu i godniejszemu ode mnie. A jeśli ktoś pomyśli, że faktycznie jestem dość bogaty, by pozwolić sobie na takie obuwie? Mogą mnie napaść i okraść, kto wie, może nawet włamią mi się do domu. Nie, nie jest dobrze, żeby te buty były zbyt widoczne”. I tak człowiek ów zakładał zawsze długie, obszerne spodnie, by wystarczająco zakryć piękne trzewiki. Dbał także o to, by reszta jego stroju jednoznacznie wskazywała na jego ubóstwo albo nawet sugerowała, że jest biedniejszy niż w rzeczywistości.
Tymczasem znajomi tego człowieka, patrząc na niego, mówili: „Biedaczyna! Widać, że ledwie wiąże koniec z końcem. Dobrze, że choć jego przyjaciel, szewc, ulitował się nad nim i dał mu coś do założenia na te zmarznięte stopy. Nie mogą to być co prawda zbyt piękne buty, skoro ten tak się ich wstydzi i zakrywa je spodniami. Niewykluczone, że szewc po prostu zdjął z półki towar, którego długo nie mógł sprzedać, i z ulgą się go pozbył, a teraz biedny człowiek chodzi w byle czym, obcierając sobie nogi. Kiepski przyjaciel z tego szewca, skąpiec; wolimy nie znać ludzi tego pokroju”.

Drugi z przyjaciół był całkiem zadowolony z tego, co dostał. Stwierdził jednak, że nowym butom wciąż trochę brakuje blasku; dlatego, zanim jeszcze założył je pierwszy raz, wyjął z nich sznurowadła i wplótł inne, całe zrobione ze srebrnych nitek. „Teraz”, uznał, „wyglądają, jak należy. I pasują do reszty mojej garderoby, w której lśnię tak pięknie. Tego mi brakowało, aby być skończonym; odtąd nikt nie będzie mógł się oprzeć mojemu urokowi, a już na pewno żadna z kobiet. Buty na szczęście wyglądają na porządne – wygląda na to, że nie będę musiał chodzić do szewca przez dłuższy czas”. I tak człowiek ów wyglądał dosłownie jak choinka, obwieszony różnymi świecidełkami. Również buty wzbogacał o coraz to nowe upiększenia: zelówkę obmalował na srebrno, noski ozdobił brylantowymi dżetami, a na piętach rozsmarował brokat. Dodatkowo zakładał wysokie, koronkowe skarpetki. Niestety, zapomniał o tym, że skórę trzeba czasem pastować. Przez to, jak również z powodu dziur zrobionych dżetami, buty zaczęły pękać i się rozpadać.
Tymczasem znajomi tego człowieka, patrząc na niego, mówili: „Olaboga! Tego to widać i słychać z daleka, tak wszystko migocze i szeleści. A te buty! Słyszeliśmy, że szewc, który mu je dał, jest niezły w swym fachu, teraz jednak zaczynamy w to wątpić. Toż to kompletne bezguście – tyle ozdóbek w jednym miejscu! A do tego jakość żadna, już się wszystko sypie. Gdybyśmy szukali butów dla siebie, do tego szewca poszlibyśmy tylko w ostateczności. Swoją drogą, dziwny z niego przyjaciel, skoro nie wstydzi się obdarzać bliskich sobie ludzi takim badziewiem. Będziemy się trzymać z daleka od niego i jego znajomych, bo, doprawdy, aż oczy bolą!”.

Trzeci z przyjaciół aż zaniemówił, kiedy szewc wręczył mu drogocenny podarek; z całej trójki był bowiem najuboższy. Przez całą powrotną drogę do domu nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Do późnej nocy podziwiał, z jaką precyzją szewc wykończył każdy detal, a w końcu dokładnie wypastował buty, wypolerował je, schował w bezpieczne miejsce i poszedł spać. Następnego ranka otworzył swoją szafę; ze smutkiem skonstatował, że nie ma żadnych ubrań, które dorównywałyby elegancją nowemu obuwiu. „Trudno”, westchnął, „zrobię, co mogę”. Wyjął najprostszą koszulę i bardzo dokładnie ją wyprasował. Podobnie uczynił z parą jasnych, lnianych spodni, po czym założył na siebie ten ubogi strój oraz buty i stanął przed lustrem. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. To, co wcześniej było niemal chłopskim strojem biedaka, w połączeniu z eleganckimi bucikami tworzyło wysmakowaną, budzącą podziw całość. Omiótł lustro ostatnim spojrzeniem, pomyślał z wdzięcznością o szewcu i pewnym krokiem wyszedł z domu.
Tymczasem znajomi tego człowieka, patrząc na niego, mówili: „Nie do wiary! Czy to naprawdę ten sam nieborak, z którym żegnaliśmy się wczoraj? Ależ tak: koszula ta sama, spodnie też, pewnie zresztą innych nie ma... Ale te buty! Wygląda, jakby go wyjęli z eleganckiej kawiarni w centrum miasta. Nawet porusza się w nich inaczej, aż miło popatrzeć. Skąd to on je ma? Ponoć przyjaźni się z tym starym szewcem; widać staruszek zna się jeszcze na robocie! I poczciwy musi być z niego człowiek, skoro biednego przyjaciela poratował tak wspaniałym, cennym prezentem. Chyba odwiedzimy tego szewca – nie potrzebujemy co prawda nowych butów, ale te stare kompletnie się rozlatują... Próbowaliśmy je naprawiać na wszelkie sposoby, ale nic na dłuższą metę nie podziałało. Może ten szewc coś poradzi. I na pewno miło będzie go poznać”.

Znajomi tego człowieka odwiedzili szewca, a ten faktycznie naprawił ich buty, tak że więcej nie sprawiały problemów i do tego świetnie wyglądały. Kiedy zobaczyli to znajomi ich znajomych, również zapragnęli odnowić swoje obuwie u tego właśnie szewca. Miał on przez to pełne ręce roboty, ale że był całym sercem oddany i swojej pracy, i swoim nowym klientom, nawet przez myśl mu nie przeszło, by narzekać. A biedak, który jako pierwszy został przez niego obdarowany, nadal codziennie pastował swoje piękne buty, a po południu odwiedzał warsztat przyjaciela i z radością patrzył, jak kolejka do Jego drzwi robi się coraz dłuższa i dłuższa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz