czwartek, 21 marca 2013

Just the way you are

Musimy istnieć - bez tego cały świat nie miałby sensu. Bóg przemożnie potrzebuje, żebyśmy byli, ponieważ nas szaleńczo kocha. Z Jego potrzeby (patrz: poprzednie wpisy) wynika, że celem naszego istnienia jest nasze istnienie... Ale to nie koniec.



Bo Bóg potrzebuje, żebyśmy byli; i to byli właśnie tym, kim jesteśmy, albo - kim nas stworzył. Bóg złożył w nas szereg cech, talentów, pragnień - i nie zrobił tego na chybił trafił, tylko według bardzo konkretnych potrzeb, które względem nas ma. Dlatego widać, jak szalenie ważne jest to, by odkryć, co Bóg w nas stworzył, i znaleźć w sobie odciski Jego palców. Dopiero wtedy możemy poczuć, jak sensowne jest nasze, prawdziwie nasze życie.

To wszystko działa w dwie strony: Bóg zrobił nas takich, ponieważ potrzebował kochać właśnie kogoś takiego; Bóg kocha nas, ponieważ widzi całą wspaniałość tego, co zrobił. Widzi - ponieważ ma najlepszy wzrok na świecie! On nie widzi przecież w zwierciadle, niejasno.

Zobaczcie: prześwietla nas na wylot i kocha. Jedna z moich znajomych odparła kiedyś na to stwierdzenie:
 - To wspaniałe - wie o nas wszystko i mimo to nas kocha!
Bzzt! Czerwona lampka, sygnał ostrzegawczy, error 404. Kompletnie nie tędy droga!

Czy naprawdę sądzimy, że Bóg mógłby być takim, za przeproszeniem, frajerem, że kochałby byle co? Że zbierałby tylko niekochane przez nikogo ludzkie ochłapy, margines społeczny - bo tylko ci za Jego miłość byliby wdzięczni? Że miałby przewrotne upodobanie w brudzie i niskości? Że można by o Nim powiedzieć: "Jestem zerem, ale Bóg i to kocha"? No, wybaczcie - takie podejście jest wobec Boga po prostu obraźliwe. I gdzie tu szacunek do Jego miłości, którą, jak się wydaje, szasta na prawo i lewo?

Bóg - ten Jeden Jedyny, który zna całą prawdę - staje nad nami i zachwyca się! Nie muszę chyba tłumaczyć, że Jego gust (jak wszystko w Nim) jest doskonałe. Czyli jeśli najwykwintniejszy koneser świata nie może wyjść z podziwu - miłości - nad nami, to może coś w tym jest? Nie musimy tu wyciągać naszej sztandarowej fałszywej skromności: "Oj weź tam, Panie Boże, bez przesady". Otóż, z przesadą! Pan Wszechświata nie ma upodobania w czymś pierwszym lepszym, Synu i Córko umiłowani!

Oczywiście - trzeba to przeżywać rozważnie. Przydatna może być na przykład informacja, że Bóg ma upodobanie w ukrytej prawdzie (ps. 51). A więc tym, co Bóg miłuje we mnie najbardziej, nie jest mój wygląd, moja inteligencja, moje czyny, tylko to, co ukryte, co skryte może nawet przede mną. Po drugie - Bóg kocha prawdę, czyli to, co we mnie jest faktycznie, co we mnie złożył. Grzech nie jest prawdą o mnie, lecz kłamstwem. Nie jest częścią mnie, lecz czymś jak choroba: stanem obcym, który przychodzi, osłabia, ale na szczęście mija. Miłość Boża nie obejmuje kłamstwa, tylko umacnia mnie w prawdzie.

Co to jest nasza prawda? Trzeba to zgłębiać. I prosić Tego, co ma upodobanie w ukrytej prawdzie, żeby nauczył nas tajemnic mądrości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz