Zawsze,
kiedy zdarzają mi się takie dni jak wczoraj, przypominam sobie, co
mówił o. Szu o trosce Pana Boga o Dawida: kiedy król szedł spać,
Pan Bóg zsyłał wiatr, który trącał struny jego harfy i grał mu
kołysanki.
Dobrze jest
poczuć taką dbałość – nieśmiałą, ciepłą i pełną humoru.
Na początku wczorajszego dnia czułam się absolutnie nędznie –
tak naprawdę z przetrawiania wydarzeń, które miały miejsce kiedy
indziej. Byłam w swoich oczach ostatnim robakiem o sercu suchym jak
orzeszek. Smutno jest myśleć, że jest się kimś takim.
Ale nawet
wtedy (albo zwłaszcza wtedy) Pan Bóg przychodzi, cicho jak kot,
który trąca nosem mokry od łez policzek. Najpierw dostałam na
dzień dobry pomarańczowy wschód słońca – o 8 rano! Nie mam
harfy, lecz tylko kejboard, więc gdyby Bóg chciał na nim grać,
można by to określić wieloma przymiotnikami, ale „subtelne”
raczej by się wśród nich nie znalazło. Za to, kiedy wyszłam z
domu, okazało się, że już jest wiosna! Tak przynajmniej wiosną
gadają ptaszki. I okazało się też, że jesteśmy nad morzem –
bo tak samo, jak nad Bałtykiem, krzyczały goniące się nawzajem
mewy. Co może poradzić nędza na takie cuda! Nic, tylko wycofuje
się rakiem.
A najlepsze było, kiedy w metrze
postanowiłam przeczytać Najważniejsze Niusy Dnia, czyli czytania.
Otworzyłam w telefonie aplikację Pismo Święte, ustawiłam datę
i... wielkie zdziwienie, całe stworzenie! Poprzedniego dnia
rozmawiałam z kimś o przedziwnych, trudno zrozumiałych fragmentach
Biblii – na przykład o tym kawałku Izajasza, który był w
Adwencie i mówił o saniach z podwójnymi zębami. Nie byłam w
stanie powiedzieć temu komuś, kiedy dokładnie było to czytanie –
a tymczasem (tak szybko?) ono wracało znowu. I tak oto mówiło do
wyschniętego robaka:
Ja, Pan, twój Bóg, ująłem cię za prawicę, mówiąc ci: «Nie lękaj się, przychodzę ci z pomocą». Nie bój się, robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu! Ja cię wspomagam - wyrocznia Pana - odkupicielem twoim - Święty Izraela. Oto Ja przemieniam cię w młockarskie sanie, nowe, o podwójnym rzędzie zębów: ty zmłócisz i wykruszysz góry, zmienisz pagórki w drobną sieczkę; ty je przewiejesz, a wicher je porwie i trąba powietrzna rozmiecie. Ty natomiast rozradujesz się w Panu, chlubić się będziesz w Świętym Izraela.
Nędzni
i biedni szukają wody, i nie ma! Ich język wysechł już z
pragnienia. Ja, Pan, wysłucham ich, nie opuszczę ich Ja,
Bóg Izraela. Każę
wytrysnąć strumieniom na nagich wzgórzach i źródłom wód
pośrodku nizin. Zamienię pustynię na pojezierze, wyschniętą
ziemię na wodotryski. Na
pustyni zasadzę cedry, akacje, mirty i oliwki; rozkrzewię
na pustkowiu cyprysy, wiązy i bukszpan obok siebie. Ażeby
widzieli i poznali, rozważyli i pojęli [wszyscy],że ręka
Pańska to uczyniła, że Święty Izraela tego dokonał.
Rozważcie
i pojmijcie! Czy suchy robaczek może nie mieć nadziei po czymś
takim? :)
Ta historyjka ma puentę (o dziwo). Przeczytałam to czytanie, a następnie z wielką radością psalm, po czym doszłam do aklamacji. „Niebiosa, spuśćcie sprawiedliwego jak rosę...”. Hm. Dejà vu, dejà lu, dejà entendu? Coś tu nie pasuje. Spojrzałam na datę czytań. 12 grudnia! Spróbowałam ustawić dzisiejszą, a wtedy pokazał się komunikat, który wcześniej musiałam przeoczyć: „Czytań z tego dnia nie ma w bazie”. Przez to, że nowy rok – trzeba będzie zaktualizować.
Ta historyjka ma puentę (o dziwo). Przeczytałam to czytanie, a następnie z wielką radością psalm, po czym doszłam do aklamacji. „Niebiosa, spuśćcie sprawiedliwego jak rosę...”. Hm. Dejà vu, dejà lu, dejà entendu? Coś tu nie pasuje. Spojrzałam na datę czytań. 12 grudnia! Spróbowałam ustawić dzisiejszą, a wtedy pokazał się komunikat, który wcześniej musiałam przeoczyć: „Czytań z tego dnia nie ma w bazie”. Przez to, że nowy rok – trzeba będzie zaktualizować.
Czy
Wy ogarniacie ten bezmiar dobra, delikatności i troski? Tyle
drobnych przypadków i okoliczności, które miały zrodzić wielką
radość i nadzieję. Wiecie, jakie naprawdę było wczoraj pierwsze
czytanie? „Umiłowani, miłujmy się wzajemnie. (…) Kto nie
miłuje, nie zna Boga”. Przecież gdybym wtedy, z tym pustym,
suchym, ciasnym sercem, w którym nie widziałam za grosz miłości,
zobaczyła to czytanie, przecież zamieniłabym się w kałużę
pośrodku wagonu. Koniec, miazga. A tymczasem Pan Bóg oszczędził
mi czytania, które przecież w ogóle jest wspaniałe, ale w tamtym
momencie po prostu by mnie rozwaliło. Zamiast tego dał to, co stało
się balsamem.
Na tę
dobroć braknie słów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz